poniedziałek, 23 lutego 2015

dwieście sześćdziesiąt trzy - lifestylowo

Dzisiaj mam ochotę napisać zwykłego posta lifestylowego :-) takiego po trochę o niczym, po trochę o swoich małych sukcesach, a po trochę o kosmetykach.

Muszę przyznać, że jestem osobą czerpiącą energię z promieni słońca. Im więcej słońca na niebie tym lepszy mam humor i tym więcej energii. Wtedy nawet słowa układają się zgrabniej w zdania. Mam też ochotę robić więcej rzeczy, odwiedzać więcej miejsc i więcej rozmawiać lub pisać :-)

Weekend spędziłam po części intensywnie, a po części leniwie. Ponieważ mijający tydzień zaskoczył mnie (i Kompanię Gryfitów, i Krakowskie Bractwo Grodzkie) świetną wiadomością i nowymi możliwościami rekonstrukcyjnymi sobota należała do spotkań i knowaniami nad przejęciem świata... ok, nie do końca świata, ale jak wyjdzie choć w połowie tak jak planowaliśmy będzie super. Co? Podzielę się jak tylko dostaniemy zielone światełko ;-)

Ogólnie mijający tydzień, a szczególnie jego końcówka upłynął mi na szukaniu nowych okularów. Cóż, moje czerwone oprawki już mi się znudziły ;-) a skoro mam dotację z pracy to czemu nie skorzystać. Dziś po odwiedzeniu z 7-8 salonów optycznych trafiłam na jeden, który miał całkiem niezłe oprawki. Choć nie wyglądam za dobrze w okularach to tutaj jakoś dałam się przekonać na jeden model oprawek. Efekt? Będzie pojutrze.

Ostatnio szukałam też jakiejś ciekawej, ponadczasowej i czarnej torebki. Nie wiem czy ja mam za wysokie wymagania czy w sklepach naprawdę nic nie ma. Kochani, macie może jakieś ulubione internetowe sklepy z przystępnymi cenowo torebkami? Jeszcze chwila, a rzeczy w rękach będę nosić ;-)

Rozpisałam się o głupotach, ale czasami trzeba. Siąść i pisać, pisać, pisać. Dla siebie. Choć tak de facto to chciałam Wam napisać co nieco o kosmetykach ze zdjęcia. Jednak w połowie notki doszłam do wniosku, że choć kosmetyki lubię to pisać o nich nie za bardzo. Nie nadawałabym się na blogerkę urodową ;-) nie mniej na szybko moje zdobycze z tamtego tygodnia:
1. Dwa apetycznie pachnące kremy do rąk z L'Occitane zamknięte w metalowej puszeczce. Różowa tubka zawiera krem o zapachu róży, a żółta - wanilii. Wielkim plusem jest to, że nic nie kosztowały. Marka L'Occitane rozdawała takie prezenty za zapisanie się do ich newslettera. Zyskałam jeszcze -15% na bestsellery oraz prezent o wartości 100 zł za kolejne zakupy. Chyba się muszę zainteresować tą marką ;-)
2. Physiogel to krem do cery suchej, podrażnionej i nadwrażliwej. W wybranych aptekach można odebrać próbki wraz z kalendarzem z programem na 7 dni. Producent gwarantuje po tym czasie poprawę. Dla mojej cery jak znalazł. Przetestuję i może się zdecyduje na produkt pełnowymiarowy :-)
3. Mydło cedrowe Baszki Agafii to mój włosowy ulubieniec. Staram się żyć jako włosomaniaczka, a to mydło bardzo ułatwia mi rano zadanie. W mojej ulubionej drogerii (Drogeria Pigment) na Długiej była na nie niedawno promocja, więc pojemniczek trafił do koszyka. A ponieważ jest to bardzo wydajny produkt to pewnie zużycie go zajmie mi znów ze 3-4 miesiące (akurat do kolejnej promocji).

Powoli robię listę zakupów na marzec. Nie mogę szaleć, ponieważ... marzenie o lustrzance jest ostatnimi czasy bardzo bardzo wyraźne. Już nie nazwę go marzeniem, a celem.

Nr 263.


1 komentarz: