poniedziałek, 30 czerwca 2014

sto osiemdziesiąt cztery - Rattus i Szczurołap

W sobotę przyszła długo wyczekiwana przez W. gra planszowa. Od dawna marzyła nam się gra rozgrywająca się w czasach, które na co dzień odtwarzamy, przełom XIV/XV wieku. Udało nam się w końcu taką znaleźć :-)

Gra rozgrywa się w 1347 roku kiedy to na Europę spadła Czarna Śmierć. W ciągu 4-5 lat szalejąca zaraza zabiła ponad połowę ówczesnej populacji Europy. W grze Rattus chodzi o to, by jak najwięcej populacji ocalić. Gracze w walce z zarazą i plagą szczurów mają do dyspozycji karty postaci z 6 stanów (władców, mieszczaństwa, chłopstwa, rycerstwa, czarodziejów i kleru). Każda z postaci ma inną zdolność, która pomaga nam w tej walce, np. królowie zapewniają bezpieczeństwo wewnątrz zamku, a mnisi potrafią przegnać głównych sprawców plagi - szczury.

Rozgrywka jest podzielona na 3 fazy: wybór postaci z której umiejętności korzystamy podczas tury, umieszczenie kostek populacji na planszy oraz przemieszczenie czarnego pionka zarazy i rozpatrzenie żetonów szczurów. Gracz, który po wyczerpaniu puli żetonów szczurów ma największą ilość ocalonych pionków populacji wygrywa grę. Gra nie jest trudna ani długa co jest jej niewątpliwym plusem. W dodatku istnieje duża interakcja pomiędzy graczami (trzeba zrobić wszystko by wykończyć "konkurencję" ;-)). Nie trzeba też wiele miejsca do gry. Podoba mi się również grafika do gry. Jeśli będziecie mieli okazję do zagrania w Rattusa (z dodatkiem Szczurołap) to spróbujcie koniecznie. Zadziwi Was łatwość gry i zabawa podczas niej ;-)

Na wieczór nr 184 :-)


sobota, 28 czerwca 2014

sto osiemdziesiąt trzy - wyznanie

Wczoraj idąc na przystanek tramwajowy zaciekawiło mnie, że na każdym słupie była przywieszona karteczka z tekstem... część była dla mnie nie zrozumiała (może to jakiś szyfr był?), ale ostatnia wyraziła się dość jasno: "Kocham Cię" :-) cóż, ktoś był bardzo pomysłowym i spontanicznym chłopakiem ;-)

Nr 183 na weekend ;-)


piątek, 27 czerwca 2014

sto osiemdziesiąt dwa - tył sukienki

Ostatnie dni są naprawdę szalone i szybko mi lecą. Oczywiście większość to przygotowania związane z szyciem sukienki średniowiecznej. Śliczny, intensywny, pomarańczowy materiał już mam, ale trzeba jeszcze dobrać guziki (na szczęście są już w realizacji) oraz jedwab na podszewkę i tipety. Jak będzie gotowa to na pewno się tutaj pojawi ;-) wczoraj miałam dzień fryzjersko-krawiecki. Miałam trochę rzeczy do poprawienia, przeszycia czy zaszycia. Udało mi się też podciąć końcówki i wyrównać grzywkę (którą od jakiegoś czasu sama podcinałam). Dostałam też parę cennych porad od fryzjerki, które zaczęłam jak najszybciej stosować. Na koniec wczorajszego dnia czekała mnie miła niespodzianka od Moi&Saya. Zosia obdarowała parę osób rokitnikową pomadką ochronną Sylveco! :-)

Nr 182 i tył sukienki :-)


czwartek, 26 czerwca 2014

sto osiemdziesiąt jeden - Aussie na koniec

Przyszedł czas na to, żebym Wam podsumowała mój miesiąc z Aussie :-) pierwsze wrażenie i zachwyty możecie przeczytać TUTAJ. Dziś wielkie podsumowanie, czyli z czego jestem zadowolona, a z czego nie.

Zaczniemy od plusów. Od pierwszego użycia zakochałam się w zapachu kosmetyków Aussie. I tu się nic nie zmieniło. Zapach po umyciu włosów towarzyszy mi długi czas. Drugą wielką zaletą jest wydajność szamponu oraz odżywki. Szampon bardzo się pieni i wystarczy tylko odrobina kosmetyku by umyć nawet długie włosy. Po myciu natomiast włosy są miękkie w dotyku, puszyste, łatwo się rozczesują, i nie elektryzują się :-)

Na wiele plusów mam tylko jeden minus. Kosmetyki, które dostałam nie radzą sobie jednak z moimi puszącymi się końcówkami. Wiem, że to wina suszarki, prostownicy i dawno nie podcinanych końcówek. Nie mniej wiem, że Aussie ma w swoich produktach szampon i odżywkę przeciw puszeniu się włosów. Jak tylko skończę opakowania, które posiadam zakupię wersję do włosów puszących się i dam znać czy poradzi sobie z moimi końcówkami ;-)

Nr 181 i Aussie zagościło na stałe w mojej łazience ;-)


poniedziałek, 23 czerwca 2014

sto osiemdziesiąt - Jarmark Świętojański 2014

Ostatnio czasu brak. Na myślenie. Na robienie. Na cokolwiek. Wrócę jak się wyśpię, a tymczasem zostawiam Was ze zdjęciem z tegorocznego Jarmarku Świętojańskiego pod Wawelem.

Nr 180 na dobranoc.

czwartek, 19 czerwca 2014

sto siedemdziesiąt dziewięć - Bielsko-Biała

Na początku tygodnia wybraliśmy się z W. na wycieczkę do Bielska-Białej. Właściwie to bardziej wyprawa w interesach niż celach turystycznych, ale ponieważ mieliśmy aż dwa dni udało się zobaczyć część miasta.

Po zameldowaniu w hotelu podjechaliśmy do Galerii Sfera. Muszę przyznać, że to jedna z lepiej urządzonych galerii handlowych. W dodatku jest ogromna! Plusem jest to, że jest tuż koło ścisłego centrum miasta. Mogliśmy więc zostawić autko na bezpłatnym parkingu i zwiedzić co nieco. Chodziliśmy wzdłuż głównej ulicy, która przypominała mi trochę ulicę Floriańską w Krakowie (nie pamiętam jej nazwy). Wstąpiliśmy do paru sklepów (btw., czemu w Bielsku-Białej co 2 metry znajduje się sklep 'Wszystko po 3, 4, 5 zl'?) oraz zjedliśmy obiad w Zagros Kebab (bardzo smaczne kebaby!). Odwiedziliśmy chyba wszystkie place w centrum ;-) w ogóle dzięki bardzo fajnemu oznakowaniu miasta można sobie tak chodzić i chodzić bez końca. Na sam wieczór po zakupach spożywczo-pitnych wróciliśmy do hotelu akurat na Braveharta (jeden z ulubionych filmów W.). We wtorek rano wymeldowaliśmy się z hotelu, pojechaliśmy do Bielstylu po materiały i poszliśmy odwiedzić zamek :-) muszę stwierdzić, że robi wrażenie. Jest odrestaurowany i choć został wzniesiony w XIV wieku to po wielu przejściach z rąk do rąk zmienił wygląd. Teraz z zewnątrz jak i wewnątrz wygląda podobnie jak w XIX wieku... Jako wielbicielka zamków bardzo byłam rada z możliwości odwiedzenia zamku w Bielsku-Białej.

Miasto jest dość sympatyczne i różnorodne. W centrum można znaleźć postaci z dawnych bajek ;-) obok nowoczesnej galerii handlowej stoi pawilon sklepowy rodem z PRL'u. Masz dzień wolny - zobacz Bielsko-Białą.

Na dobranoc zamek i numer 179 ;-)

sobota, 14 czerwca 2014

sto siedemdziesiąt osiem - wystawa klocków Lego

Wczoraj z W. odwiedziliśmy wystawę budowli z klocków Lego. Każdy kto będzie mógł odwiedzić taką wystawę nich śmiało to zrobi! Jest tyle do oglądania i do wprawiania w ruch (tak, niektóre z budowli się ruszają, piszą i migają). Naprawdę ciężko mi opowiedzieć jak przyjemna jest ta wystawa, trzeba się samemu przekonać ;-)

Nr 178 i Lego Castle ;-)


piątek, 13 czerwca 2014

sto siedemdziesiąt siedem - Babadook

Odkąd W. ma urlop spędzam dni bardzo aktywnie :-) wczoraj wybraliśmy się na nowy horror 'Babadook'. Jest on reklamowany jako jeden z najoryginalniejszych i najciekawszych horrorów ostatnich lat. Nie ukrywam, że jestem dość strachliwą osobą i po seansie jakiegokolwiek hororru boję się w nocy pójść do toalety. W. się wtedy ze mnie śmieje. No cóż, nic nie poradzę na to, że mam wybujałą wyobraźnię i później potwory nawiedzają mnie w różnych miejscach.

Ok, ale kilka słów na temat 'Babadooka'. Film ciekawy i jak dla mnie nieprzewidywalny. Najgorsze jest to, że nie do końca wiadomo czy głównych bohaterów coś nawiedzało czy może wpadli w jakąś pschozę. Straszną i schizofreniczną atmosferę pogłębiają zdjęcia polskiego operatora Radka Ładczuka. No i zawsze będę podziwiać dzieciaki, które potrafią tak zagrać w takim filmie. Jak się nie boicie to koniecznie idźcie na 'Babadooka'.

Straszny nr 177!

czwartek, 12 czerwca 2014

sto siedemdziesiąt sześć - wieś

Na trochę Wam zniknęłam z oczu, a to za sprawą dwóch wyjazdów: do Chorzowa na turniej rycerski i na wieś z W. :-) co do turnieju nie będę się rozpisywać. Każdy kto chce pooglądać zdjęcia z V Zjazdu Rycerstwa Chrześcijańskiego niech wchodzi na Kompanię Gryfitów ;-)

Natomiast co do wyjazdu na wieś... było bardzo bardzo gorąco. I spokojnie. I wiele kur dookoła. I cztery psy, które lubiły przytulanie i głaskanie. W dodatku trochę pooglądaliśmy. I robiliśmy grilla codziennie :-) takie słodkie nic nie robienie.

Nr 176, czyli zdjęcie na tło do Windowsa ;-)


czwartek, 5 czerwca 2014

sto siedemdziesiąt pięć - fragment ootd

Chciałam Wam wczoraj zrobić zdjęcie mojego stroju dnia z kwiatową spódniczką od Fashion Land i sneakersami od Czas na buty, ale szybkie tempo wczorajszego dnia nie pozwoliło mi na zrobienie zdjęcia. Pstryknęłam tylko fragment tej stylizacji już późno w nocy. Ale będzie jeszcze okazja pokazać i spódniczkę i buty w całej okazałości, bo póki co są to moje hity na obecną pogodę ;-)

Remont w łazience powoli dobiega końca. Już tylko montowanie półek, umywalki i dobranie dodatków. Nie mniej najważniejsza część, czyli prysznic już jest! Myślę, że po powrocie z chorzowskiego turnieju już wszystko będzie na swoim miejscu.

Nr 175 i fragment wiosenno-letniej stylizacji ;-)


środa, 4 czerwca 2014

sto siedemdziesiąt cztery - kwiatowo

Wczoraj sobie pojeździłam po Krakowie w nieznane mi wcześniej miejsca. Dziś wróciłam do miejsca dobrze mi znanego i uwielbianego - AGH :-) znów się bardzo fajnie wszystko układa, a już w weekend kolejny turniej :-)

Kwiatowa środa i numer 174 :-)


wtorek, 3 czerwca 2014

sto siedemdziesiąt trzy - Filmowe Samochody

Galeria Krakowska znów ma bardzo fajną "wystawę". Tym razem można pooglądać samochody przeniesione z filmów. Znajdziemy tam przeważnie bohaterów filmu Auta i Auta 2, ale można również zobaczyć samochód ekipy ze Scooby-Doo czy Freda z Flinstonów. Bardzo przyjemna wystawa.

U mnie remont wciąż trwa. Może do przyszłego tygodnia się skończy. Oby tylko jak najszybciej zainstalowali prysznic...

Wtorkowy numer 173 :-)


niedziela, 1 czerwca 2014

sto siedemdziesiąt dwa - Aussie

W piątek odwiedził mnie kurier z kosmetykami do testowania! Na stronie trnd dostałam się do projektu, który swoim testerkom oferował nowy produkt do pielęgnacji włosów- Aussie Miracle Moist (czyli Cud Nawilżenia). Jest to linia produktów, która ma się wyróżniać magicznym australijskim składnikom: olejek z orzechów makadamia, eukaliptus, chmiel czy dzika brzoskwinia. Linia ta ma pomagać intensywnie nawilżać i wygładzać włosy.

 Muszę powiedzieć, że byłam bardzo podekscytowana! W paczce znalazłam:
- Szampon Miracle Moist 300 ml,
- Odżywkę Miracle Moist 250 ml,
- 3 Minute Miracle Reconstructor 250 ml,
- Spray Miracle Recharge Moist 250 ml,
- Przewodnik projektu, książeczka "Moje badanie opinii" i ulotki oraz
- 10 x szampon do włosów Miracle Moist 75 ml,
- 10 x intensywna odżywka do włosów Miracle Moist (reconstructor) 75 ml.

Na samym początku muszę zaznaczyć, że moje włosy nie należą do łatwych w obsłudze. Są cienkie, bardzo się puszą i czasami są pozbawione blasku. Przypominają wtedy bardziej pakuły lniane niż włosy. Wiele produktów do włosów, które sprawdzają się u innych dziewczyn u mnie w najlepszym przypadku nie robią nic. Długo szukałam idealnych produktów do włosów. Obecnie byłam zadowolona z używanych kosmetyków: szampon do włosów farbowanych, balsam do włosów regenerujący prowansalski z Planeta Organica oraz Jedwabne Serum do włosów Leo. Dodatkowo myłam włosy letnią wodą, a od czasu do czasu robiłam płukanki z wody i octu jabłkowego. Do tego zaczęłam używać szczotki Tangle Teezer, która nie wyrywa i nie elektryzuje włosów :-) niestety regularnie po każdym myciu używam suszarki i prostownicy do włosów.

Dziś pierwszy raz użyłam produktów Aussie. Pierwsze wrażenie? Cudowny zapach! Coś jak guma do żucia połączona z orzechem. Mnie bardzo przypadł ten zapach do gustu. Moja mama była innego zdania. Użyłam szamponu, 3 minutowej intensywnej odżywki oraz spray'u. Robiłam wszystko tak jak wcześniej. Po myciu użyłam suszarki i... zaniemówiłam. Moje włosy były gładkie, mięciutkie i nie puszyły się! Dlatego też mogłam zrezygnować z prostownicy. Naprawdę nie spodziewałam się takich efektów. I to już po pierwszym zastosowaniu. Teraz nie mogę przestać stać przed lustrem i oglądać oraz dotykać swoich włosów. Jestem bardzo ciekawa jak za miesiąc będą wyglądać moje włosy. Postaram się regularnie relacjonować Wam moją przygodę z Aussie ;-)

Nr 172 i paczka z kosmetykami :-)