środa, 10 lipca 2013

sześć - dzika róża

Mój Rycerz stwierdził, że notki na blogu często wspominają o Nikonie i to się robi nudne. Dlaczego o nim napomykam? Odkąd pamiętam lubiłam robić zdjęcia. Och, jak lubiłam ten moment, kiedy odbierało się wywołane zdjęcia! Dopiero w tym momencie wiadomo było czy zdjęcie wyszło :-) taka swoista niespodzianka. Lubiłam zdjęcia robić, jak również być na nich (do tej pory lubię oglądać stare zdjęcia). Za swoją pierwszą wypłatę, niemal 9 lat temu, kupiłam swój pierwszy aparat - Olympus FE230 :-) ależ byłam z niego dumna! Mój, tylko mój aparat i to w dodatku cyfrówka! ;] ustawianie trybu, szukanie kadru czy wyczekiwanie momentu wzbudzały we mnie mocne emocje. Kiedy po ok. 5 latach użytkowania Olympusa stwierdziłam, że zdjęcia mają jakieś 'szumy', są niewyraźne czy po prostu przy większym zoom'ie się rozmazują zapragnęłam lustrzanki. Dzień, w którym mama zgodziła się mi ją wziąć na raty pamiętam doskonale, tak samo jak pierwsze zdjęcie, które nią zrobiłam :-) lubiłam brać Nikona i robić nim zdjęcia :-) zabytki, imprezy, ludzie, życie ulicy, metaloplastyka... Gdzie byłam ja, był i Nikoś... Wiem, że komuś może sie to wydawać niezrozumiałe i dziwne. Mnie to ciężko ubrać w słowa... Emocje, które towarzyszą mi podczas robienia zdjęć są tak duże, że brak mi tak dużych słów by je opisać.

Na środowy wieczór zdjęcie nr 6 prosto z Krowodrzej Górki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz