środa, 21 maja 2014

sto sześćdziesiąt siedem - Piaski Wielkie

Dziś miałam bardzo intensywny dzień. Lubię takie dni (choć wstawanie przed 7 zawsze będę uważać za grzech). Załatwiliśmy z W. zarejestrowanie samochodu, następnie udałam się aż do Kosocic (jakby nie było to daleko to i tak to wciąż część Krakowa, choć prawdę powiedziawszy czułam się jak na wsi). O 15 spotkałam się ze znajomym na kawie i plotach, a o 19 poszliśmy z W. do kina (na Rio2, ale wygranymi biletami sie nie gardzi). Czuję się teraz lekko zmęczona... wszystko przez ten gorąc (nie, nie narzekam, uwielbiam ciepełko). W dodatku cały dzień chodziła za mną jedna myśl: 'jak ja wytrzymam 30 st. C na turniejach w dwóch warstwach lnu, które zakrywają mnie od stóp do głów'. Nie mniej już się kolejnego turnieju nie mogę doczekać. Może jak wrócę to remont w łazience będzie skończony :-)

Nr 167 i kościół na Piaskach Wielkich ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz